-Przepraszam? Natasha Arlovskaya? Nie? – Kolejną osobę
już pytał o to nazwisko. Starał się mówić po polsku, ale najwyraźniej nikt na
Białorusi nie był na tyle miły by mu odpowiedzieć… Choć widział po ich oczach,
że rozumieli. Pewnego starszego pana zagadał nawet po rosyjsku, licząc na to,
że a nóż widelec może zna Natashę, ale mężczyzna tylko na niego nawrzeszczał. Polska
uciekł cały czerwony na twarzy, blokując wciąż rozumiane przez niego rosyjskie
wyzwiska. Albo facet kompletnie nie znał dziewczyny i uznał drobnego blondyna
za jakiegoś wyłudzacza… Albo przeciwnie, znał ją doskonale. Feliks uważał, że
oba te warianty za bardzo prawdopodobne.
Minął
po raz pięćsetny jedną ze starych cerkwi i przystanął z głębokim poczuciem
beznadziei. Gdzie, no gdzie byłbym, gdybym był Białorusią? Pomyślał i
westchnął. Na pewno nie siedzi w jakimś kanale… Wyciągnął z kieszeni mapę od Yekateriny.
Co z tego, że była dokładna, kiedy on i tak się zgubił?! Ulica, na której miała
mieszkać Natasha była w tym momencie cała zastawiona koparkami. Po rozmowie z
robotnikami zrozumiał, że ludzie zostali czasowo przemieszczeni do wolnych
kamienic, ale gdzie się one znajdowały, tego nikt nie potrafił powiedzieć.
- Bez sensu… - mruknął cicho i uniósł wzrok, by mało
co nie dostać zawału. Przed nim stało urocze dziecko, miarowo konsumujące
lizaka. – Zabije mnie ten kraj, naprawdę…
- Szukasz pani Natashy – stwierdził maluch idealną
polszczyzną. Feliks uniósł brwi. Nawet nie zdziwił się, że dziecko mówi do
niego w jego ojczystym języku, ale tym, że nie wydaje się wcale zdziwione
obiektem jego poszukiwań. – Masz problem, prawda?
Problem?
Siedzę w jakimś głupim, magicznym świecie i gadam z dzieckiem, które
najwyraźniej jest nawiedzone. Nie, nie mam problemu, wszystko w moim życiu
układa się super!
- Każdy szuka pani Natashy, kiedy jego problemy
zaczynają go przytłaczać. Mama też jej kiedyś szukała. – Chłopiec polizał
lizaka. Wyraźnie zdawał się nie być skrępowany faktem, że rozmawia z osobą dużo
od niego starszą. – Mogę cię do niej zaprowadzić. Ona lubi, gdy przyprowadzam
jej klientów.
Jak
wiele rzeczy jeszcze mnie tu zadziwi?, pomyślał Feliks idąc za maluchem.
Stał
przed wyjątkowo obskurną norą i patrzył na prowizorycznie zamontowany nad
wejściem napis „Natasha Arlovskaya – prywatny zabójca”. Czuł, że krew odpływa
mu z twarzy, gdy raz po raz czytał te cztery słowa, a w głowie krążyła mu jakaś
setka dziwnych pytań. Jednym z nich było „Co jej strzeliło do łba, żeby się
ogłaszać publicznie?!”. Kolejnym „Jak to możliwe, że jeszcze jej za to nie
zamknęli?!”. A ostatnim i chyba najdziwniejszym „Z jakiego powodu ten maluch
dla niej pracuje?!”.
Poklepał
dziecko po głowie i na miękkich nogach podszedł do odrapanych drzwi. Nacisnął
klamkę (pukanie wydawało mu się dziwne) i z niemałym trudem otworzył je.
Skrzypnęły głośno, ale uchyliły się nieznacznie. Wślizgnął się do środku, mając
szczerą nadzieję, że będzie miał jeszcze chwilę, by się wewnętrznie przygotować
do tego spotkania.
Wnętrzne
jednak wywarło na nim raczej pozytywne wrażenie. Było podobne do zwykłej
poczekalni – ciepły, kremowy kolor nieco już wyblakłych tapet, krwiście
czerwone, skórzane kanapy, stolik ze szklanym blatem. Na ścianach wisiały
zdjęcia o najróżniejszej tematyce – od pejzaży i widoków na miasta, do
portretów. Feliks szedł wzdłuż nich, chcąc jak najbardziej oddalić chwilę
spotkania z kuzynką. Uniósł brew na widok jednego z zdjęć. Ivan wyglądał na nim
na szczęśliwego, tuląc do siebie obie siostry. Nawet Natasha była tu
uśmiechnięta, uroczo oplatając szyję brata ramionami.
- Zamierzasz wejść czy czekasz na specjalne
zaproszenie? – dobiegł go zza pleców zimny głos, jasno dający do zrozumienia,
że jego posiadaczka nie jest w najlepszym nastroju. Odwrócił się i ujrzał
Białoruś w całej swej okazałości… Ale nie wyglądała tak, jak ją zapamiętał.
Wciąż miała długie, niesamowicie jasne włosy, które potrafiły w każdym
rozbudzić fryzjerską naturę i piękne niebieskie oczy, ale… Jej sposób ubierania
się. Natasha, którą pamiętał chodziła w sukieneczkach i fartuszkach, nadających
jej wygląd niewinnej dziewczynki. Teraz ubrana była w gustowną, szarą garsonkę
i taką samą spódniczkę do kolan. Wyglądała niezwykle dorośle w tym stroju, nawet
zrezygnowała ze swojej ukochanej wstążeczki, która zawsze dekorowała jej
fryzurę. W rękach trzymała plik papierów, a z kieszonki na piersi wystawał
długopis. – No halo? Feliks? Domyślam się, że jesteś tu w sprawie tego tam od wykopalisk
tak?
Tego
tam od wykopalisk? Przyjrzał jej się uważniej. Nie, nie wyglądała na zaskoczoną
jego widokiem. Czyżby jego sobowtór często u niej bywał? Ciarki go przeszły na
tę myśl. Jak bardzo różny był od tej wersji samego siebie? Im więcej rzeczy
stawało się dla niego jasnych, tym głębszą miał nadzieję, że nigdy swojej „kopii”
nie spotka.
- Nie jestem tu w sprawie żadnego tego tam –
powiedział mechanicznie. Kolejna osoba, której trzeba wytłumaczyć kim jest i
skąd pochodzi… Czy Natasha okaże się tak samo wyrozumiała jak Katia? A może
uzna, że oszalał i każe go oddać władzom? – Ja…
- Och, daj spokój, przecież nie będziemy tutaj
załatwiać interesów. – Podeszła do dyskretnie schowanych za wystającą ścianką
drzwi i popchnęła je biodrem. – Zapraszam do gabinetu.
Gabinet
też sprawiał dość przyjemne wrażenie, choć był urządzony dużo surowiej niż
poczekalnia. Biurko z ciemnego drewna, oszklony regał takiego samego koloru i
dwa wygodne fotele – wszystko to przypominało Feliksowi, że nie jest tu dla zabawy
lecz w sprawach… „Służbowych”. Usadowił się na jednym z skórzanych foteli, ale
nie mógł się odprężyć, więc tylko zaczął sobie nerwowo wyłamywać palce. Nie czuł
się bezpiecznie w towarzystwie płatnej morderczyni, nawet jeśli była jego
kuzynką.
- Więc w czym rzecz? – Białoruś odłożyła papiery na
biurko i usiadła naprzeciw Polski. – Wydawało mi się, że dobrze zajęłam się
ostatnim panem… Chyba nie miałeś po tym kłopotów?
- Słuchaj, ja nie jestem tu w sprawach… Ja nie chcę,
żebyś nikogo dla mnie mordowała! – krzyknął desperacko chłopak. Jak miał jej to
wyjaśnić? – Chodzi o ten grzebyk!
Natasha
uniosła elegancko brew i założyła nogę na nogę. Wydawała się być niezwykle
spokojna i opanowana, a to nie wiadomo czemu przerażało Feliksa jeszcze
bardziej. Jakby… Nie czuła w ogóle zdziwienia.
- Grzebyk? Grzebyk Ukrainy, tak? – zapytała ciepłym
głosem. Polska miał wrażenie, że zaraz oszaleje. Białoruś mówiąca ciepłym głosem?
Więc to już jego koniec, prawda?
- Tak, o niego chodzi. Zabrałaś jej go… Ona bardzo
prosi, żebyś go oddała. – Co prawda Katia nie użyła słowa „proszę”, ale co
szkodzi skłamać…
Oczy
dziewczyny błysnęły niebezpiecznie.
- Prosi? Akurat. Ona nigdy nie prosi! – Wyglądała na
rozgniewaną. Wdzięcznym ruchem sięgnęła w stronę szuflady i otworzyła ją. Po
chwili wyciągnęła z niej nożyk i przejechała palcem po ostrzu. – Masz inną aurę
oszuście. Więc radzę ci powiedzieć kim jesteś, bo na pewno nie moim Feliksem…
Chyba, że wolisz, bym się tobą zajęła po swojemu.