sobota, 20 października 2012

Natasha Arlovskaya - płatna morderczyni

Przede wszystkim: Boże przepraszam za tak długą przerwę! Szkoła niestety jest instytucją wymagającą, więc nie będę obiecywać szybkich postów. Proszę jednak o cierpliwość, bo pojawiać się będą na pewno!
 
-Przepraszam? Natasha Arlovskaya? Nie? – Kolejną osobę już pytał o to nazwisko. Starał się mówić po polsku, ale najwyraźniej nikt na Białorusi nie był na tyle miły by mu odpowiedzieć… Choć widział po ich oczach, że rozumieli. Pewnego starszego pana zagadał nawet po rosyjsku, licząc na to, że a nóż widelec może zna Natashę, ale mężczyzna tylko na niego nawrzeszczał. Polska uciekł cały czerwony na twarzy, blokując wciąż rozumiane przez niego rosyjskie wyzwiska. Albo facet kompletnie nie znał dziewczyny i uznał drobnego blondyna za jakiegoś wyłudzacza… Albo przeciwnie, znał ją doskonale. Feliks uważał, że oba te warianty za bardzo prawdopodobne.
                Minął po raz pięćsetny jedną ze starych cerkwi i przystanął z głębokim poczuciem beznadziei. Gdzie, no gdzie byłbym, gdybym był Białorusią? Pomyślał i westchnął. Na pewno nie siedzi w jakimś kanale… Wyciągnął z kieszeni mapę od Yekateriny. Co z tego, że była dokładna, kiedy on i tak się zgubił?! Ulica, na której miała mieszkać Natasha była w tym momencie cała zastawiona koparkami. Po rozmowie z robotnikami zrozumiał, że ludzie zostali czasowo przemieszczeni do wolnych kamienic, ale gdzie się one znajdowały, tego nikt nie potrafił powiedzieć.
- Bez sensu… - mruknął cicho i uniósł wzrok, by mało co nie dostać zawału. Przed nim stało urocze dziecko, miarowo konsumujące lizaka. – Zabije mnie ten kraj, naprawdę…
- Szukasz pani Natashy – stwierdził maluch idealną polszczyzną. Feliks uniósł brwi. Nawet nie zdziwił się, że dziecko mówi do niego w jego ojczystym języku, ale tym, że nie wydaje się wcale zdziwione obiektem jego poszukiwań. – Masz problem, prawda?
                Problem? Siedzę w jakimś głupim, magicznym świecie i gadam z dzieckiem, które najwyraźniej jest nawiedzone. Nie, nie mam problemu, wszystko w moim życiu układa się super!
- Każdy szuka pani Natashy, kiedy jego problemy zaczynają go przytłaczać. Mama też jej kiedyś szukała. – Chłopiec polizał lizaka. Wyraźnie zdawał się nie być skrępowany faktem, że rozmawia z osobą dużo od niego starszą. – Mogę cię do niej zaprowadzić. Ona lubi, gdy przyprowadzam jej klientów.
                Jak wiele rzeczy jeszcze mnie tu zadziwi?, pomyślał Feliks idąc za maluchem.


                Stał przed wyjątkowo obskurną norą i patrzył na prowizorycznie zamontowany nad wejściem napis „Natasha Arlovskaya – prywatny zabójca”. Czuł, że krew odpływa mu z twarzy, gdy raz po raz czytał te cztery słowa, a w głowie krążyła mu jakaś setka dziwnych pytań. Jednym z nich było „Co jej strzeliło do łba, żeby się ogłaszać publicznie?!”. Kolejnym „Jak to możliwe, że jeszcze jej za to nie zamknęli?!”. A ostatnim i chyba najdziwniejszym „Z jakiego powodu ten maluch dla niej pracuje?!”.
                Poklepał dziecko po głowie i na miękkich nogach podszedł do odrapanych drzwi. Nacisnął klamkę (pukanie wydawało mu się dziwne) i z niemałym trudem otworzył je. Skrzypnęły głośno, ale uchyliły się nieznacznie. Wślizgnął się do środku, mając szczerą nadzieję, że będzie miał jeszcze chwilę, by się wewnętrznie przygotować do tego spotkania.
                Wnętrzne jednak wywarło na nim raczej pozytywne wrażenie. Było podobne do zwykłej poczekalni – ciepły, kremowy kolor nieco już wyblakłych tapet, krwiście czerwone, skórzane kanapy, stolik ze szklanym blatem. Na ścianach wisiały zdjęcia o najróżniejszej tematyce – od pejzaży i widoków na miasta, do portretów. Feliks szedł wzdłuż nich, chcąc jak najbardziej oddalić chwilę spotkania z kuzynką. Uniósł brew na widok jednego z zdjęć. Ivan wyglądał na nim na szczęśliwego, tuląc do siebie obie siostry. Nawet Natasha była tu uśmiechnięta, uroczo oplatając szyję brata ramionami.
- Zamierzasz wejść czy czekasz na specjalne zaproszenie? – dobiegł go zza pleców zimny głos, jasno dający do zrozumienia, że jego posiadaczka nie jest w najlepszym nastroju. Odwrócił się i ujrzał Białoruś w całej swej okazałości… Ale nie wyglądała tak, jak ją zapamiętał. Wciąż miała długie, niesamowicie jasne włosy, które potrafiły w każdym rozbudzić fryzjerską naturę i piękne niebieskie oczy, ale… Jej sposób ubierania się. Natasha, którą pamiętał chodziła w sukieneczkach i fartuszkach, nadających jej wygląd niewinnej dziewczynki. Teraz ubrana była w gustowną, szarą garsonkę i taką samą spódniczkę do kolan. Wyglądała niezwykle dorośle w tym stroju, nawet zrezygnowała ze swojej ukochanej wstążeczki, która zawsze dekorowała jej fryzurę. W rękach trzymała plik papierów, a z kieszonki na piersi wystawał długopis. – No halo? Feliks? Domyślam się, że jesteś tu w sprawie tego tam od wykopalisk tak?
                Tego tam od wykopalisk? Przyjrzał jej się uważniej. Nie, nie wyglądała na zaskoczoną jego widokiem. Czyżby jego sobowtór często u niej bywał? Ciarki go przeszły na tę myśl. Jak bardzo różny był od tej wersji samego siebie? Im więcej rzeczy stawało się dla niego jasnych, tym głębszą miał nadzieję, że nigdy swojej „kopii” nie spotka.
- Nie jestem tu w sprawie żadnego tego tam – powiedział mechanicznie. Kolejna osoba, której trzeba wytłumaczyć kim jest i skąd pochodzi… Czy Natasha okaże się tak samo wyrozumiała jak Katia? A może uzna, że oszalał i każe go oddać władzom? – Ja…
- Och, daj spokój, przecież nie będziemy tutaj załatwiać interesów. – Podeszła do dyskretnie schowanych za wystającą ścianką drzwi i popchnęła je biodrem. – Zapraszam do gabinetu.
                Gabinet też sprawiał dość przyjemne wrażenie, choć był urządzony dużo surowiej niż poczekalnia. Biurko z ciemnego drewna, oszklony regał takiego samego koloru i dwa wygodne fotele – wszystko to przypominało Feliksowi, że nie jest tu dla zabawy lecz w sprawach… „Służbowych”. Usadowił się na jednym z skórzanych foteli, ale nie mógł się odprężyć, więc tylko zaczął sobie nerwowo wyłamywać palce. Nie czuł się bezpiecznie w towarzystwie płatnej morderczyni, nawet jeśli była jego kuzynką.
- Więc w czym rzecz? – Białoruś odłożyła papiery na biurko i usiadła naprzeciw Polski. – Wydawało mi się, że dobrze zajęłam się ostatnim panem… Chyba nie miałeś po tym kłopotów?
- Słuchaj, ja nie jestem tu w sprawach… Ja nie chcę, żebyś nikogo dla mnie mordowała! – krzyknął desperacko chłopak. Jak miał jej to wyjaśnić? – Chodzi o ten grzebyk!
                Natasha uniosła elegancko brew i założyła nogę na nogę. Wydawała się być niezwykle spokojna i opanowana, a to nie wiadomo czemu przerażało Feliksa jeszcze bardziej. Jakby… Nie czuła w ogóle zdziwienia.
- Grzebyk? Grzebyk Ukrainy, tak? – zapytała ciepłym głosem. Polska miał wrażenie, że zaraz oszaleje. Białoruś mówiąca ciepłym głosem? Więc to już jego koniec, prawda?
- Tak, o niego chodzi. Zabrałaś jej go… Ona bardzo prosi, żebyś go oddała. – Co prawda Katia nie użyła słowa „proszę”, ale co szkodzi skłamać…
                Oczy dziewczyny błysnęły niebezpiecznie.
- Prosi? Akurat. Ona nigdy nie prosi! – Wyglądała na rozgniewaną. Wdzięcznym ruchem sięgnęła w stronę szuflady i otworzyła ją. Po chwili wyciągnęła z niej nożyk i przejechała palcem po ostrzu. – Masz inną aurę oszuście. Więc radzę ci powiedzieć kim jesteś, bo na pewno nie moim Feliksem… Chyba, że wolisz, bym się tobą zajęła po swojemu.