- Słuchaj, chyba jednak mnie z kimś mylisz, ja… Jestem
tak jakby totalnie pewien, że nie spałem z tobą! – powiedział Polska stanowczo.
- A ja jestem pewien, że spałeś – warknął pogardliwie
Francis i wstał z łóżka. Wydawał się być dalej obrażony tym, że odrzucono jego
osobę. – To było, jak się pokłóciliście z Litwą, bo musiał wyjść do lasu czy
co. Sam do mnie zadzwoniłeś!
Feliks
siedział z miną mówiącą wyraźnie „nie mam pojęcia o czym mówisz, ale radzę ci
zacząć brać leki”.
- Ja mówię poważnie! – wrzasnął wkurzony Francis. – Wiesz co, jak masz problemy z pamięcią to
idź do Anglii, on ci da któryś ze swoich naparów!
Po
tych słowach podszedł do okna feliksowego pokoju, otworzył je i stanął na
parapecie. Polska nawet nie zdążył nic powiedzieć, bo ten od razu skoczył.
Przerażony Polak podbiegł od razu do okna i zobaczył oddalającego się Francję,
który utrzymywał się w powietrzu dzięki ciemnoczerwonym skrzydłom. „Kiedy te
skrzydła… Ech…” Feliks nawet nie chciał się już nad tym zastanawiać. Cała ta
sytuacja była po prostu chora, nie tego się spodziewał po zwykłym, sobotnim
poranku.
Postanowił
zejść na dół, zachowując jednak odpowiednią dozę ostrożności. Bądź co bądź nie
miał już ochoty na takie spotkania. W związku z tym wyjął z jednej z szuflad
szafki mały, ale za to cholernie ostry nożyk. Był to wyjątkowo stary prezent od
Natashy, tak stary, że Feliks już nawet nie miał pojęcia jak to się stało, że
ona w ogóle cokolwiek mu dała. Tak uzbrojony (choć sam właściwie nie wiedział
czego się spodziewać) zszedł po schodach na dół. Wszystko wyglądało jak zwykle
– otwarta przestrzeń połączonych kuchni, jadalni i salonu, meble na miejscu,
cisza i spokój. Polska odetchnął głęboko i opadł na krzesło przy stole. Cała
sytuacja wydawała mu się dziwna. A jeszcze gorsze było to, że nie wyglądało na
to, by śnił…
Co
miał zrobić? Mógł zawsze zastosować terapię wstrząsową – ot mała kreska na ręce
wykonana nożem. Jeśli to sen na pewno to go obudzi. Ale co jeśli nie? Wtedy
będzie ból, jęk i krew. Feliks pokręcił głową. To zdecydowanie nie był dobry
pomysł okaleczać się, kiedy nie wiadomo co go może spotkać w tym dziwnym
świecie.
- Najlepiej to by było, żeby pojawiła się dobra wróżka
chrzestna, coś jak w Kopciuszku… - pomyślał Polska z goryczą. Już od dawna nie
wierzył w bajki, ale czasem jakaś magia, coś nadprzyrodzonego w jego życiu było
po prostu wskazane!
Nagle
coś pacnęło go w głowę. Nie było to mocne uderzenie, raczej jakby jakiś maleńki
ptak stracił orientację i wpadł na niego. Feliks uniósł wzrok i mało co nie
umarł, po raz kolejny tego poranka. Coś małego unosiło się przed jego twarzą i
patrzyło na niego z wyrzutem.
- Czy mógłbyś następnym razem uważać, kiedy mnie
wzywasz? – zapytało stworzonko zimnym tonem, a Polska poczuł, że jak tak dalej
pójdzie to jego brwi wywędrują z czaszki na znak niezmiernego zdziwienia. Automatycznie
zaczął intensywnie wpatrywać się w postać. Wyglądała dziwnie znajomo… Miało
jasne, potargane włosy i zielone oczy, dziwnie zimne na kogoś tak małego.
Istotka ta była owinięta kawałkiem białego materiału, jakby była to pierwsza
rzecz jaką złapała wylatując. No tak, bo miała przecież skrzydła – dorównujące wielkością
całej osobie, przezroczyste, ale połyskujące.
- Wzywasz...? – zapytał zdumiony Feliks. – Nie wzywałem
cię… - Skąd on znał tę małą osobę?!
- Och, nie rób ze mnie debila! – Postać poczerwieniała
na twarzyczce. Polska przyjrzał się dokładniej i wtedy dostrzegł niezwykłe
gęste i grube brwi. To wywołało jego niepohamowany śmiech.
- A-Anglia? – wydusił między kolejnymi falami
chichotu. – J-jesteś… WRÓŻKĄ?!
- No ale śmieszne, jakbyś pierwszy raz widział wróżkę
w ręczniku! –krzyknął mini-Arthur jeszcze bardziej zły. Polak za to właśnie w
tym momencie, w którym pojął czym jest kawałek białego materiału, spadł z krzesła.
– Jasna cholera Feliks! Co z tobą! Jak zamierzasz się nabijać to ja lecę!
- Nie! – Chłopak natychmiast złapał Anglię w ręce,
zamykając go w czymś w rodzaju klatki z własnych dłoni. Natychmiast poczuł, jak
ten walczy, ale miał zbyt mało sił, by być godnym przeciwnikiem. – Musisz mi
powiedzieć co tu się dzieje!
- Jak to „co się dzieje”! – Opór w dłoniach Polski
nagle zelżał. – Nic się nie dzieje dziwnego, prawda? Wezwałeś mnie, to się
zjawiam!
- Przecież… Przecież… - chłopak zaczął się gubić. –
Jesteś wróżką! W moim świecie jesteś… Normalny! Wyższy ode mnie! U mnie nie ma
wróżek!
Nastała
cisza. Feliks nie wiedział, czy ten mini-Arthur uznał go za wariata czy po
prostu się zastanawia nad jego słowami. Miał nadzieję, że mu pomoże. Zaczął też
myśleć o tym, jak dziwna jest ta rzeczywistość – Anglia tak czy tak zajmował
się magią. Tylko mniej lub bardziej… Zawodowo.
- Powiedziałeś „w moim świecie”?
- Pytanie zostało wypowiedziane cichym i poważnym głosem, który nieco
zaskoczył Polskę. – Chcesz mi powiedzieć, że pochodzisz z innego wymiaru?!