- Czy ja dobrze rozumiem? – Ukraina podrapała się po głowie. – Jesteś…
Innym Feliksem, a w twoim świecie jestem druga ja? I teraz potrzebujesz
składników, żeby Anglia mógł cię odesłać do siebie? – Polska pokiwał głową,
mając wrażenie, że to brzmi jeszcze głupiej, niż pierwotnie zamierzał. – Ja cię
kręcę… Chris Nolan* właśnie popełnił samobójstwo, jako, że zabrałeś mu palmę
pierwszeństwa w kategorii „najbardziej poplątana historia”…
- Nic mi nie mów – mruknął cicho chłopak. Starał się dyskretnie
obejrzeć sobie kuzynkę, chcąc tym samym zdecydować czym jest. Na razie na myśl
przyszedł mu człowiek-ryba, ale to chyba jednak nie to… - Wiesz jak ja się czuję? Tu wszystko jest…
Takie dziwne. Korzenie się na mnie obrażają, pociągi jeżdżą bez spóźnień, a ty
jesteś zielona!
Katia
spojrzała na niego zdziwiona, jakby właśnie omawiał najnormalniejsze rzeczy
świata.
- A u ciebie jaka jestem?
- No… - zawahał się. Co miał jej powiedzieć? „W moim świecie
wyglądasz jak człowiek”?! – Masz taki kolor jak ja. I jesteś blondynką i…
Nosisz ciuchy.
Mina Ukrainki
była bezcenna. Wyglądała, jakby ktoś ją mocno uderzył patelnią w głowę.
Zamrugała kilkakrotnie i oparła ciężko łokieć o kamień służący za stolik.
- Niesamowite… Ale przecież… Każda szanująca się nimfa musi być
zielona!
A więc była
nimfą, zanotował Feliks. Szybko przypomniał sobie listę składników – włos
nimfy, oto czego potrzebował od Yekateriny. Całe szczęście… Na pewno nie będzie
miał z tym problemów. Katia jakoś nigdy nie przywiązywała uwagi do wyglądu.
Przynajmniej nie na tyle, by robić awanturę o jeden wyrwany włos!
- Ukrainkoo… - Obdarzył ją najpiękniejszym spojrzeniem, jakie miał
w zapasie. – Użyczysz mi proszę w swej łaskawości jeden ze swych ślicznych
niebieskich włosów?
Już po chwili
zdał sobie sprawę z tego, że nie wszystko wziął pod uwagę… Dziewczyna nadęła
się okropnie, jej skóra z zielonego przeszła w pomarańcz (niezapomniany widok…)
a oczy rozszerzyły się, nabrawszy wcześniej wściekłego wyrazu.
- Co ty sobie myślisz! – wrzasnęła na zdumionego Feliksa. –
Niedługo są wybory Miss Jeziora, a ty chcesz moich włosów?! Są największą ozdobą,
uważasz, że jak mnie tak oszpecisz to wygram? I co ty chcesz z nimi zrobić,
perukę?!
- Ale ja myślałem o jednym włosie! – krzyknął przerażony Polska. W
tym momencie ta dziewczyna w ogóle nie przypominała jego kuzynki… Była zbyt
pretensjonalna. Coraz wyraźniej
dostrzegał różnice między tą Ukrainą a swoją.
- Jednym? – Zmrużyła oczy. – Na pewno? – Chłopak pokiwał
energicznie głową na co Katia wyraźnie się odprężyła. – No cóż, to mogę jakoś
znieść. Co prawda mam nadzieję, że nie zepsuje mi to fryzury…
Nie zepsuje
fryzury? Boże, o czym ona myślała? Coraz bardziej miał ochotę uciekać z tej
jaskini i na pewno gdyby nie miał w tym swojego interesu to wymówił by się
włączonym w domu żelazkiem czy czymś takim.
- Pomożesz mi? – zapytał cicho.
Wyglądała
jakby musiała się nad tym głęboko zastanowić. Wstała od „stolika” i przeszła
się kilka razy po swoim… Mieszkaniu. Jej mina wyrażała głębokie zamyślenie,
które dla Feliksa było całkowicie niezrozumiałe. Jak można tyle myśleć nad
wyrwaniem jednego włosa?!
- Dobra, ale nic nie ma za darmo. – Słucham?! Jeszcze będzie
wymagała czegoś w zamian?! To naprawdę nie była jego Yekaterina… - Słuchaj. Natasha
ostatnio ukradła mi grzebyk! Zaprosiłam ją na herbatę i zostawiłam dosłownie na
chwilę, a ona zwinęła mi mój śliczny grzebień z kości słoniowej, który kiedyś
dostałam od Turcji w ramach… Ech, no nieważne. Przekonaj ją, by oddała mi moją
własność a oddam ci swój cenny włos.
Właściwie w
tamtym momencie powinien wrzasnąć głośno coś w stylu „NIIIIGDYYYYY!” i uciec w
popłochu. Na samo imię Białorusi powinien zwiewać ile sił w nogach i powietrza
w płucach. Powinien – ale nie zrobił tego. Może za bardzo zależało mu na tym,
by wrócić do domu? A może wierzył, że skoro Ukraina jest tutaj pretensjonalną
panienką to Natasha jest miłą i dobrze ułożoną dziewczynką? Kto to wie. W
każdym razie wyciągnął w stronę dziewczyny swoją dłoń.
- Umowa stoi.
Tak więc znów
siedział w pociągu. Tym razem się spóźnił, ale jakoś nie spieszył się tak
bardzo. W czasie, kiedy on siedział w przytulnej jaskini Yekateriny zrobiło się
już ciemno, także teraz i tak mu się nie spieszyło. Nie będzie przecież szukał
Białorusi po ciemku! Mógłby ją niechcący zaskoczyć… A ona mogłaby potraktować
to jako intruza… Więc próbowałaby się bronić, to przecież naturalne. Zadrżał na
myśl o samoobronie Natashy. Nie, nie chciał tego doświadczyć. Był dość
przywiązany do obecnego kształtu swojej twarzy, nie widział potrzeby niczego w
nim zmieniać.
Ukraina na
szczęście oszczędziła mu poszukiwań i dała dokładną mapkę Mińska, z zaznaczonym
domem siostry. Miał nadzieję, że ją tam zastanie, bo szczerze mówiąc nie miał
najmniejszej ochoty szukać jej po kraju. Nie wiedział, czy na jej terenie
korzenie też są takie przyjazne jak w ukraińskich lasach.
Przeciągnął
się wygodnie na siedzeniu. Jakim cudem, pomyślał, zawsze ląduję w przedziale
sam? To raczej niezbyt często spotykane… Czuł się trochę samotny. Zdał sobie
sprawę, że w tym świecie jest sam, bo tutaj nawet ludzie, których miał za przyjaciół
nie byli tacy sami. To jednak tylko dodatkowo go motywowało do działania i
dodawało sił w szukaniu kolejnych składników.
Nagle poczuł
ostre pieczenie w obrębie policzka. To przypominało uczucie, jakby przed chwilą
ktoś dał mu w twarz ale… Przecież chyba by zauważył, no nie? Może i zdarzało mu
się być… Niezbyt bystrym, ale z pewnością dostrzegłby rękę, która go bije! Więc
jak to możliwe?
Z kieszeni
torby, w której miał teraz nie tylko mapki od Arthura i Katii, ale też jakie
takie zapasy żywności (Ukraina może i była zielona i odrobinę rozpieszczona,
ale dalej miała ten matczyny odruch karmienia głodnych), wyjął małe lusterko (Nie,
nie pytajcie dlaczego facet nosił przy sobie lusterko kieszonkowe. Nosił i już,
dobra?) i obejrzał w nim wciąż piekący go policzek. Wydawało mu się, czy
dostrzegł na nim drobny siniak?
- Jak mogłeś?! – Wrzask, który sprawił, że aż podskoczył wydawał
się dochodzić z nikąd, ot z przestrzeni. Choć na pewno nie miał problemu z
ustaleniem właściciela głosu – nikt nie umiał drzeć się tak pięknie jak Węgry.
Ale dlaczego na niego krzyczała? I w ogóle… Gdzie ona była?
Starał się
wsłuchać w ciszę, licząc na to, że Elisabeth jeszcze się odezwie, ale tak się
nie stało. Z westchnięciem zdjął buty i położył się na siedzeniu. Miał omamy
czy co? Ale ten ból, siniak… O co w tym wszystkim mogło chodzić?
Nie możesz pozostać w tym wymiarze za długo, nie wiadomo co NASZ
Feliks wymyśli będąc na twoim miejscu.
Poderwał
się natychmiast, gdy tylko w głowie przebrzmiały mu słowa Anglii. Tamten
Feliks. Ten drugi. Obcy.
Do
tej pory wolał o nim nie myśleć, ale teraz już nie mógł tego zignorować. Czy to
możliwe, by czuł to co tamten? Nie możliwe, docierałoby do niego o wiele więcej
bodźców, to pewne. Może więc tylko te najsilniejsze? Albo tamten chciał mu je
jakoś przekazać, pokazać „paaatrz! Niszczę ci życie!”? Sprowokować go do
reakcji?
Nie
Feliks, to przesada, zganił się w myślach. Naczytałeś się Harry’ego Pottera i
teraz wyobrażasz sobie Bóg wie jakie magiczne więzi. Ale jednak… Jak wytłumaczyć
to, co przed chwilą się stało?
Zmęczony
blondyn nawet nie zauważył, kiedy zasnął. Ostatnim, o czym pomyślał było
pytanie, co ten głupi zamiennik zrobił Węgierce, że postanowiła mu przywalić…