wtorek, 4 września 2012

Początek przygody


Feliks zamarł słysząc te słowa. Arthur zawsze miał swoje teorie o innych światach, wymiarach, magii i tym podobnych, ale nikt mu w nie nie wierzył. I nagle co? Miało się okazać, że ten nawiedzony gość miał cały czas rację? Ale przecież Polska nie zrobił nic, co mogłoby go przenieść… Żadnych rytuałów, magicznych portali. Jakim więc cudem miał się gdziekolwiek przenieść?!
- N-nie wiem – mruknął cicho i otworzył „klatkę” Anglii. Czuł się strasznie głupio, mówiąc o takich rzeczach. – Po prostu… U mnie jest inaczej. Choć dalej mam totalną nadzieję, że to jakiś głupi sen, a ja zaraz się obudzę i wszystko będzie jak zwykle.
                Arthur zignorował ostatnie zdanie Polski i usiadł wygodnie na jego dłoni. Od tak dawna czekał na jakiś dowód swojej racji, a tu pojawia się Feliks, teoretycznie taki jak zawsze, i podaje mu go na tacy?! Boże chroń królową, sprawiedliwość jednak istnieje!
- Wypowiadałeś życzenie? – zapytał rzeczowym tonem. – Jakiekolwiek. By w twoim życiu było inaczej, by coś się zmieniło…
- By było ciekawiej? – przerwał mu pobladły Polska, po czym opuścił głowę, z hukiem uderzając czołem o stół. Teraz dopiero zrozumiał swój błąd. Chciał ciekawego świata? No cóż, na pewno pobudka z żeńską, półnagą wersją Francji do nudnych i pospolitych nie należała. Poczuł, że nagle wcale a wcale nie ma ochoty na ciekawość! Bo po co, skoro w tym świecie nie wiadomo było, czego się trzymać? Nie miał pojęcia, jak zmienili się jego przyjaciele. Czy w ogóle miał tu jeszcze przyjaciół? Jacy byli? Czy Węgry wciąż była tą samą kochaną osobą z patelnią pod pachą? Ukraina wciąż nie skrzywdziłaby muchy? A Licia…?
- Musisz mi pomóc wrócić! – zawołał Feliks unosząc się gwałtownie i prawie upuszczając Anglię. – To da się zrobić, prawda? Wypowiem wieczorem życzenie i wrócę?
- Obawiam się, że to nie będzie takie proste – odrzekł sucho Brytyjczyk, poprawiając się na dłoni Polski i rzucając mu spojrzenie „uważaj na mnie!”. – Jedno życzenie na rok w takich sprawach, takie są prawa magii.
- Ciebie wezwałem!
- Ja mam własne prawa, cholera! – zaperzył się Arthur. Wyglądało na to, że on stał ponad prawami magii i bardzo się tym szczycił. – Musiałbym wypowiedzieć specjalne zaklęcie, ale do tego jest mi potrzebne trochę rzeczy, a nie będę jeździł po całym świecie i ci szukał! Mam swoje sprawy, kurna!
                Feliks westchnął. Wyglądało na to, że Anglia zaperzył się wyjątkowo, unosząc dumą i honorem. Problem polegał na tym, że Polska nie miał po prostu czasu na jego fochy i nie miał zamiaru ich znosić. Normalnie zapewne nie miałby wiele do powiedzenia, ale w tym momencie postanowił wykorzystać coś, co zazwyczaj nigdy mu się nie przydawało, wręcz przeciwnie – sprawiało same kłopoty. Postanowił wykorzystać swój wzrost.
                Mianowicie ścisnął Arthura i podniósł go na wysokość oczu, ale w takiej odległości, by wkurzona wróżka nie mogła mu ich wydrapać w ataku wściekłości, który właśnie się zaczął. Anglia próbował się wyswobodzić, rzucał się, machał rączkami – wszystko na nic.
- Słuchaj mnie – warknął Feliks. – Chcę wrócić do swojego domu, rozumiesz? Powiesz mi, co mam ci przynieść, a ja ci to przyniosę. Potem wypowiesz zaklęcie i wszystko będzie dobrze. Jasne?
                Maluch próbował mu napluć w twarz, ale w zamian za tę zniewagę zawisł głową w dół. Zareagował wyjątkowo energicznie – zaczął coś krzyczeć piskliwym głosem, aż w końcu wrzasnął „Dobra dobra!”, na co Polska znów odwrócił go do normalnej pozycji i rozluźnił chwyt.
- Prawie mi złamałeś żebra – poskarżył się Anglia, ale nie zrobił tym wrażenia na Polaku. Widząc to zrobił obrażoną minkę godną angielskiej księżniczki i machnął różdżką. Na stole pojawiła się lista potrzebnych rzeczy, na szczęście normalnych rozmiarów. Feliks pochylił się i przeczytał.
Lista składników

*      Jad wampira

*      Włos nimfy

*      Spojrzenie meduzy

*      Serce kamiennego golema

*      Pióro gryfa

*      Sierść z ogona wilkołaka

*      Łza sfinksa

*      Pazur smoka

 Polska zbladł. Przeczytał to wszystko jeszcze raz i przełknął ślinę. Więc… Takie stwory tu mieszkały? Skąd miał wiedzieć, gdzie ich szukać?! I w ogóle… Jak on się w to wpakował?!
- Dam ci mapę, gdzie masz szukać każdego ze składników. – Arthur wydawał się kompletnie nie przejmować tym, że właśnie dał chłopakowi listę rzeczy nie do zdobycia. Wstał, otrzepał się i wydawał się zbierać do lotu. – Ach i nie ociągaj się. Nie możesz pozostać w tym wymiarze za długo, nie wiadomo co NASZ Feliks wymyśli będąc na twoim miejscu.
„NASZ FELIKS?!” Polska odetchnął głośno. Musiał się spieszyć, jeśli nie chciał dać narozrabiać swojemu sobowtórowi.
- Gdzie mam zacząć? – zapytał drżącym głosem.

2 komentarze:

  1. Chyba nie mam się do czego przyczepić (albo nie pamiętam) x'D Pisz, czekam na ciąg dalszy. Bardziej mnie interesuje zachowanie tego drugiego Feliksa...

    OdpowiedzUsuń
  2. Anglia jako wróżka *q*
    A Francja jako diabeł... To Anglia powinien być aniołkiem (Brytanii), siedzieć na przeciwległym ramieniu i kłócić się z Francją...
    Zrobienie z Francisa kobiety mi się nie podobało ale od momentu zrobienia z Arturka wróżki jestem fanką woich opowiadań ^^

    OdpowiedzUsuń